Saint Maud Recenzja

Posted by Gisele on February 9th, 2021

Saint Maud (2019) - Czas trwania 1 godz. 23 min.

Reżyseria: Rose Glass

Scenariusz: Rose Glass

Gatunek: Horror

Produkcja: Wielka Brytania

Premiera: 8 września 2019 (świat)

Ocena użytkowników 7/10

Maud przyjeżdża do wyrafinowanej posiadłości ekscentrycznej Amandy. Wkrótce dziewczyna argumentuje się o swojej ważnej misji, która to zamieni się po niebezpieczną obsesję...

Chrześcijańscy święci z definicji nie mieli nieskomplikowanego życia. Trudno gdyż o hagiografię, której ukoronowaniem nie byłaby spektakularna śmierć zadana z rąk (lub na zlecenie) osób niepodzielających entuzjazmu gwoli nauk Chrystusa. Jeśli zaś los (czy też miłościwy Bóg) oszczędził swym pokornym sługom męczeństwa, te banki sami często podejmowali decyzję o wyrzeczeniu się dóbr doczesnych. Doczekując swych dób w ubóstwie, cierpienie dyscyplinowanego ciała ofiarowywali Panu. https://filmyzlektorem.pl/

Maud (a właściwie Katie), tytułowa bohaterka filmu debiutującej za kamerą Rose Glass, wydaje się podzielać tę filozofię. Poznajemy ją, kiedy przygotowuje się do opuszczenia swego ascetycznie urządzonego mieszkania, by podjąć się pieczy nad umierającą niewiastą. Pakując swój skromny dobytek, prowadzi leżący wewnątrz monolog. Jak przystało na pilną uczennicę, relacjonuje swemu nauczycielowi poczynione postępy i wyraża nadzieje w przyszłość u jego boku.

Jeśli wydaje się Wam, że przy sposobie, w jaki Maud zwraca się do Boga, pobrzmiewa frywolny ton, trafiliście na właściwy ślad. Widzowie o wrażliwych uczuciach religijnych prawdopodobnie poczują się zgorszeni erotycznym wymiarem relacji bohaterki z Bogiem. Wsłuchując się przy komunikaty wysyłane jej przez Pana, Maud doznaje bowiem zmysłowej rozkoszy – nie jest on dla niej milczącym, wyniosłym bóstwem, lecz czułym kochankiem, który pod istotą ciepłej, pulsującej energii przepływa przez jej ciało, dając poczucie spełnienia i chronienia.

Takie rozwiązanie formalne może się oddać przynajmniej ryzykowne, Glass udaje się aczkolwiek nie popaść czy w śmieszność, ani w wulgarność. Oddając narrację w ręce budzącej niepokój, choć jednocześnie niewinnej protagonistki, reżyserka przywraca zmysłowości wymiar duchowy. Po dużej mierze to także zasługa aktorki. Subtelnej, praktycznie pozbawionej makijażu twarzy Morfydd Clark bliżej niźli do dwuznacznego uśmiechu Sashy Grey wydaje się być do świętej Teresy dłuta Berniniego lub bohaterek barokowych płócien pędzla Caravaggia czy Rembrandta.

O jak dużo życie duchowe Maud zostaje sportretowane niezwykle barwnie, o tak wiele trudno oprzeć się wrażeniu, że do niej ziemska egzystencja jest zaledwie muśnięta. Historyjkę dziewczyny musimy poskładać z odłamków jej relacji z otoczeniem: zmagającą się wraz z odmawiającym posłuszeństwa ciałem Amandą (Jennifer Ehle) i umilającą jej ostatnie chwile pracownicą seksualną, przypadkowo spotkaną koleżanką z poprzedniej pracy, chłopakiem poznanym w barze. Wraz ze szczegółów przekazywanych w dialogach wyłania się dramat kobiety samotnej, która nie radząc sobie z traumą, zwraca się w kierunku wierze.

Chłód, jaki to panuje w relacjach między protagonistką natomiast stającymi na jej drodze osobami, nie zaakceptować jest jednak zarzutem pod adresem reżyserki. Pomimo że perspektywa potyczki Maud z innymi bohaterami wydaje się kusząca, Glass odrzucić ulega tej pokusie. Izolując ją od momentu otoczenia, podbija schizofreniczny klimat swojego dzieła, a przy sposobności wydobywa mrok z tego elementu, który w typowym horrorze byłby kontrapunktem dla zmagającej się z demonami przeszłości dziewczyny.

Choć według pierwszym akcie łatwo odnieść wrażenie, hdy mamy do czynienia z kolejnym horrorem satanistycznym, Glass po raz kolejny udaje się zwieść widza. Pisząc hagiografię św. Maud, reżyserka czerpie przyjemność zarówno z odniesień do innych produkcji filmowych, jak i igrania z przyzwyczajeniami konsumentów. Efektem jest jeden z najbardziej oryginalnych horrorów ostatnich latek: niezwykle sensualny jak i również wysmakowany wizualnie portret szaleństwa. Źródłem sf nie są w tym miejscu jump scare'y ani efekty gore, ale precyzyjnie wykalkulowana krytyka fundamentalnych wartości.

W podobny sposób Pascal Laugier po głośnym "Martyrs. Skazani na strach" Rose Glass schodzi spośród metafizyki na stopień cielesności, a przy okazji zgrabnie wplata w historyjkę nietzscheańską krytykę chrześcijaństwa jako religii, obok podstaw której znajdują się cierpienie i przemoc. Koniec końców ściana między sprawowaniem kultu a szaleństwem obrazuje się niezwykle cienka. Ot, jeśli mówisz do Boga, jesteś religijny. Jeśli Bóg mówi do Cię, jesteś wariatem.

Like it? Share it!


Gisele

About the Author

Gisele
Joined: January 5th, 2021
Articles Posted: 17

More by this author