Armia umarłych (2021) Recenzja

Posted by Gisele on May 12th, 2021

Zack Snyder powraca z kolejnym uniwersum. Tym zupełnie stosuje do korzeni oraz daje świat opętany przez zombie w filmie stworzonym dla platformy Netflix. Lub stanowi wtedy produkcja godna uwagi? Przeczytajcie naszą ocenę.

Zack Snyder swoim Świtem żywych trupów z 2004 roku przywrócił zombie do czasów świetności. Znów broniły się one świeże także na dobre zagościły w popkulturze. To dzięki niemu giganci tacy jak AMC zgodzili się na pracę The Walking Dead, które przerodziło się w bardzo zyskowną dla tej telewizji serię. Snyder jednak porzucił świat umarlaków dla własnej bezgranicznej miłości – komiksów DC. Dostał możliwość realizowania DCU i jakiekolwiek oryginalne pomysły poszły w odstawkę. Wróciły, gdy konflikt z WB urósł do takich rozmiarów, że Snyder nie miał wyjścia i musiał zmienić studio. Tu pojawił się Netflix, który zdecydował wykorzystać szum wokół reżysera, a także przyciągnąć do siebie miłośników jego twórczości. Dał więc zielone światło nie dopiero na realizację Army of the Dead, lecz zarówno na stworzenie całego uniwersum, w którego sklep będą wchodziły sequele i prequele pokazujące losy tego świata i pewnych bohaterów. Powstał podobno nawet serial animowany.

Widać, że Snyder, pisząc scenariusz, mocno rozwijał się Złotem dla zuchwałych Briana G. Huttona. Koncepcja jest natomiast identyczna. Grupa śmiałków świadczona przez Scotta Warda (Dave Bautista) zostaje zatrudniona przez jakiegoś biznesmena (Hiroyuki Sanada), aby wedrzeć się do jego kasyna wybierającego się w centrum Las Vegas, będącego dziś terenem zajętym przez zombie. W skarbcu znajdują się porzucone palety wypełnione milionami dolarów. Pracownicy zawierają je odzyskać w zamian za udział w efektach wynoszących 20 milionów dolarów. Misja wydaje się być prymitywna i wcale zaplanowana. Oraz jak łatwo się domyślić, wcale tak nie będzie.

Army of the Dead w samym swoim zadaniu traktowało być zabawnym filmem, w jakim grupa śmiałków na przeróżne sposoby masakruje hordy zombie. Również mnie toż w całości na starcie odpowiadało. Bohaterowie, choć na papierze, są bardzo egzotyczni również bogaci. Nie wychodzą za sobą nawzajem. Każdy z nich osiąga inne powody, dla których wykorzystuje udział w obecnej roli. Za odzyskane pieniądze chcą począć od nowa, z dala od tego przeklętego miejsca. Scott czeka na to, że pieniądze pomogą jego córce rozpocząć nowe mieszkanie. Chce odbudować z nią trzymaj. Martin (Tig Notaro) i Vanderohe (Omari Hardwick) muszą być cenni, i taki Dieter (Matthias Schweighöfer) jest po prostu niezrozumiałą obsesję na celu skarbca dodatkowo nie spocznie, dopóki go nie otworzy. Jak widać, ich przyczyny są dość spokojne i kilka wyszukane. Oraz oczywiście właściwie cała fabuła taka jest. Traktuję to nie z dowolną częścią rozczarowania, bo dzielił na nieco dużo. Nie będzie zdrowym spojlerem, jak napiszę, iż nie wszyscy bohaterowie zostaną do napisów końcowych. W takich realizacjach to pewne, a nawet oczekiwane przez widzów. Temat stanowi w tym, kiedy są oni wybierani – moim pojęciem w niniejszym elemencie Snyder kompletnie dał ciała. Śmierci są ciężkie i przypadkowe. Jakby nagle postaci straciły możliwość logicznego myślenia. Nie uważały, co się wokół nich dzieje. Miejscami widz będzie uważał wrażenie, że ogląda horror klasy B, bo ofiary utrzymują się nieracjonalnie również stanowi więc wysokie.

Do ostatniego wielki twist – czyli odkrycie przed bohaterami oraz widzami, o co tak właściwie funkcjonuje w współczesnej oczywistej misji – jest niedorzeczny. Powoduje, że wszystka intryga rozpada się jak dom z stron. Rozumiem, że Zack chciał, aby widzowie rozkoszowali się światem, jaki sprawił, oraz innymi rodzajami zombie, ale to wszystko ginie w lasu głupich decyzji scenariuszowych.

Reżyser chciał chyba, aby dość liczna obsada poniosła ten obraz swoją charyzmą. Niestety, mówiąc szczerze, to oprócz Schweighofera nie ma tutaj postaci ciekawych. Takich, z jakimi widz mógł nawiązać kontakt zaś im sprzyjać. W większości ich los jest nam obojętny – jeżeli są zjadani czy wysadzani, nie pisze toż na nas żadnego wrażenia. Podobnie zresztą jak przedstawiający się na wczesny plan Bautista. Wykorzystywany przez niego Ward jest duży, ciągle zamyślony i trudny. Jeśli oczekujecie, że rzuci jakimś zabawnym tekstem, to nie się rozczarujecie. Zresztą sam Dave Bautista zaznaczał w wywiadach, że w aktualnym obrazie chciał nauczyć swój talent aktorski. Zwykle mu więc wyszło. https://filmyzlektorem.pl/strona-z-filmami.html

Cały film trwa prawie dwie i pół godziny. Jest wypełniony wieloma bardzo egzotycznymi oraz atrakcyjnymi scenami walki, które pozostają w myśli na dłużej. Widać, że Snyder dobrze interesowałem się, kręcąc ten obraz. Może miejscami trochę za dużo, a efekt końcowy robi wrażenie produkcji niedopracowanej w klas fabularnej. Twórca tak szybko skoncentrowałeś się na ścianie wizualnej także na aktualnym, żeby być całe uniwersum, że odpuścił trochę logikę. Ma wielu bohaterów jak mięso armatnie. Do ostatniego przyczyna głównego czarnego charakteru, nie mówię tu o alpha zombie, jest oryginalna. Nie nosi sensu, co potwierdza już sam początek filmu.

Czy Snyderowi udało się powtórzyć sukces sprzed 16 lat również dodać coś nowego do punktu zombie? Bynajmniej nie. Ten obraz nie przesuwa żadnej granicy. Nie miesza nic nowego do punktu, który Kirkman wraz z armią showrunnerów zmusił do nowej kropli.

Army of the Dead to oczywisty akcyjniak, w którym usuwa się całe zastępy zombie w bardzo dekoracyjny oraz czerwony sposób. Nie istnieje to produkcja ani mocno przełomowa, ani jakoś zaskakująco rozrywkowa. Czekania w układu do niej stanowiły o znacznie większe. Zwłaszcza przy tak popularnej i zróżnicowanej obsadzie.

Like it? Share it!


Gisele

About the Author

Gisele
Joined: January 5th, 2021
Articles Posted: 17

More by this author